Ander Izagirre, autor książki „Potosí. Góra, która zjada ludzi”, otrzymał Nagrodę im. Ryszarda Kapuścińskiego. Przedstawiamy treść laudacji wygłoszonej podczas finałowej gali przez przewodniczącą jury Nagrody, Katarzynę Surmiak-Domańską.
Alicia, doña Rosa i Evelyn mają pod sobą 99,9 procent ludzkości
- pisze Ander Izagirre w pierwszym rozdziale książki „Potosí. Góra, która zjada ludzi”. To zdanie tyleż prawdziwe co przewrotne. Alicia, jej matka i młodsza siostra żyją bowiem na najniższym szczeblu drabiny społecznej, choć w sensie dosłownym wyżej już się nie da. W rozrzedzonym górskim powietrzu, gdzie człowiek z nizin słabnie podczas zwykłego marszu, czternastolatka pcha wózek w kopalni, dźwiga baniaki z wodą do stojącego na wysokości 4400 metrów domu, skleconego z suszonych cegieł przykrytych blachą, w środku ozdobionego plakatami z disnejowską Małą Syrenką.
Cerro Rico de Potosí, Góra Bogactw, symbol Boliwii. Pod warstwą skrupulatnego reporterskiego opisu autor ukazuje różne jej wizje powstające w ludzkiej wyobraźni. Pierwsza pochodzi z osiemnastowiecznego obrazu, przedstawiającego górę spowitą w płaszcz stojącej na jej szczycie Maryi. U stóp góry widzimy papieża pogrążonego w dziękczynnych modłach. Rzeczywiście było za co dziękować. Od pięciuset lat góra dostarcza Europie srebro, ołów, cynę i cynk. Ale jej największym skarbem są ludzie. Człowiek, który nie jest w stanie walczyć o swoje prawa, jest więcej wart niż tona srebra. Kraj niepotrafiący dbać o własne interesy, niewspółmiernie więcej. Boliwia mogłaby być jednym z najbogatszych państw, a jednak od czasów konkwistadorów stanowi magazyn surowców dla pierwszego świata. Trud rdzennej ludności wciąż kupowany jest tutaj za szklane paciorki. Dziś przez szefów spółdzielni górniczych i współpracujące z nimi amerykańskie korporacje.
Inna wizja góry to monstrum zjadające ludzi harujących wewnątrz jego ciasnych trzewi. Górnicy z Potosí umierają średnio w wieku 35 lat, najczęściej na krzemicę, bądź w wypadkach. Pracują bez umów o pracę. Gdy któryś umiera, jego miejsce zajmuje dziecko. Wielkim osiągnięciem cywilizacji jest wprowadzony przez Międzynarodową Organizację Pracy zakaz zatrudniania dzieci poniżej 14. roku życia. W Boliwii dzieci wywalczyły zniesienie tego przepisu. Ten zakaz oznaczał dla nich głód.
Być dzieckiem w Potosí, to nie tylko pracować fizycznie, to znaczy także być bitym. Górnicy odreagowują swój mozół przemocą wobec słabszych od siebie: na kobietach i dzieciach. Być kobietą w Potosí, a nawet dziewczynką, oznacza, że trzeba dodatkowo przywyknąć do gwałtów. „Wiadomo, tacy są górnicy. Jeśli nie zbiją straszliwie dziewczynki ani jej nie zabiją, to jakby się nic nie stało” - mówi miejscowa nauczycielka. Cerro Rico to dla górników też kobieta, którą bierze się siłą. Idąc do pracy, wyobrażają sobie, że z nią spółkują. Wewnątrz kopalni stoi gliniany posążek przedstawiający diabolicznego skrzata z poskręcanymi rogami i uniesionym fallusem. Przechodzący górnicy wkładają mu w usta papierosy. To Wujek - duch i władca kopalni. To on zapładnia górę i sprawia, że rodzi ona cenne metale. To on pozwala mężczyznom wchodzić w nią, ale gdy budzi się w nim zazdrość, zsyła na nich tąpnięcia, strąca w urwiska. Na wzór góry i Wujka żyją ludzie. Kult macho staje się religią.
Jednak właśnie w kobietach - ludziach o najniższym statusie Ander Izagirre zdaje się upatrywać szansę na zmianę. Kobiety nie raz w przeszłości regionu wykazywały się hartem ducha i doraźną skutecznością w walce z kapitalistami i politykami. Dziś w Potosí prowadzą ośrodek, gdzie odbywają się szkolenia na temat przeciwdziałania przemocy w rodzinie, warsztaty z praw obywatelskich i samooceny. To kobiety patrzą w przyszłość. Cierpliwie drążą skałę.
Ander Izagirre mu poczucie niezręczności swoich działań. Przybywa wszak do Boliwii z Hiszpanii, ojczyzny pierwszych najeźdźców. On też chce wywieźć stąd skarb, jakim jest materiał na książkę. Porusza jego dbałość o relacje z bohaterami: uważność, takt, empatia. Zamiast najprostszej metody kwerendy, jaką jest słuchanie i spisywanie świadectw, wybiera on uczestniczenie, towarzyszenie. Pracuje niespiesznie. Swoją bohaterkę Alicię odwiedza kilkakrotnie na przestrzeni ośmiu lat. Kiedy ją poznajemy, dziewczynka nocami pracuje w kopalni, w dzień uczy się. Ma najlepsze stopnie w klasie. W następnych latach zostanie przewodniczącą związku dzieci z kopalni, ukończy wojskową szkołę przygotowawczą, podejmie studia pielęgniarskie, otrzyma stypendium naukowe. Nie zrezygnuje z planów i marzeń. Opis ostatniej wizyty to cios dla czytelnika, a przede wszystkim - czujemy to wyraźnie - dla reportera. Bezwzględność góry dosięga i tę dziewczynę, która tak bardzo chciała jej się nie dać.
Dla mnie Cerro Rico - pisze Izagirre - to spojrzeć w oczy dwudziestodwuletniej dziewczynie z połamanymi dwoma zębami, obumarłą nerką i początkami krzemicy, zgwałconej, z wątłym dzieckiem i wiedzieć, że to ona jest tu przypadkiem najbardziej optymistycznym, że to ona jest nadzieją.
Zło, które dzieje się dzisiaj w Boliwii, pozostawia nas w odrętwieniu. To nie jest przejściowy kryzys. To codzienność połowy naszej planety bez wojny. Autor stawia ważne pytanie o rolę dziennikarza, który przyjeżdża do takiego miejsca z bogatej Europy. Jak opowiedzieć o nim tak, by potrząsnąć sytym światem, a zarazem nie skrzywdzić ludzi, którzy to miejsce zamieszkują? Jak nie upokorzyć ich stygmatyzującą relacją, nie wrzucić wszystkich do jednego worka, nie podciąć skrzydeł tym, którzy wierzą, że swój świat zmieniają na lepsze? Jak napisać książkę sprawiedliwą, kompletną, oddającą szacunek każdemu życiu? Czy to w ogóle jest możliwe?
„Potosí. Góra, która zjada ludzi” to tekst dostarczający czytelnikowi bogatej wiedzy i wielu tematów do refleksji. Wielowarstwowy, pełen niuansów i nieuchwytności, ale także zmiennych rejestrów językowych. Nasycone regionalizmami rozmowy bohaterów przeplatają się tu z fragmentami opracowań naukowych, artykułów prasowych, cytatami z archiwalnych kronik. To wszystko stanowi niemałe wyzwanie dla tłumacza. Jerzy Wołk-Łaniewski wyszedł z tego zadania obronną ręką. Polska wersja książki jest głęboko przejmująca, interesująca poznawczo, a zarazem przystępna w odbiorze. Oddaje koloryt lokalny oryginalnej narracji, łącząc go z pięknem i prostotą języka. To budujący przykład współpracy autora książki i autora przekładu, w wyniku której czytelnik otrzymuje dzieło literatury faktu najwyższej próby.
Laudacja została wygłoszona 28 maja 2022 roku podczas gali wręczenia Nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego.
Laudacja w języku angielskim / Laudation – English version